Russel pospiesznie otrzepał się z brukowego brudu z chodnika i pomógł Mirandzie wstać z ziemi, podając jej jedną dłoń. Podniósł z ziemi jej MP4, na szczęście w nienaruszonym stanie, następnie podniósł swoją deskę.
-Przepraszam, ja serio... nie powinienem był..."
-Nie ma sprawy, nic mi przecież nie jest"- przerwała Miranda za jąkanemu chłopakowi.
Russel przyglądał się oczom Mirandy. Gdy jego wzrok na swoim ciele zaczął jej przeszkadzać, spojrzała na Russela, wtedy ich wzroki spotkały się. Stali w bezruchu jakieś 10 sekund. Russel, miał brązowe włosy i oczy, trochę piegów. Był naprawdę słodki. Na sobie mia luźną, niebieską koszulkę z napisem:
"beauty SHARK", luźne dżinsowe spodnie, nisko ściśnięte paskiem i bluza w biało- granatowe paski. Buty szaro-niebieskie do kostek a na lewej ręce, czerwony zegarek. Na głowie, czapka z jakimś znaczkiem i nalepką od spodu na prostym daszku. Wyglądał olśniewająco... Miranda miała akurat na sobie obcisłe szare dżinsy i lekko za dużą czarną bluzkę z białym napisem: "AC/DC". W ręku podniesione z ziemi duże słuchawki. Włosy blond, loki i szara, hipisowska opaska na czole. na plecach wielki plecak z firmowym znakiem, dopiero wracała ze szkoły.
-No to na razie..."- powiedziała Miranda.
Odeszła i przez pół minuty miała do siebie żal, że tak zepsuła piękną chwilę. Niespodziewanie podbiegł do niej Russel i odważnie się przedstawił. Uśmiechnięty podał jej świstek karteczki wyrwanej z zeszytu z kratkę, a na nim napis:
Russel- 5100830899, choć puść sygnał...
Miranda przez kilkusekundową rozmowę nie wyjąkała ani słowa. Tylko się uśmiechała. Uśmiechała się jednak jeszcze szerzej gdy stojąc przeczytała karteczkę. Pospiesznie wsiadła do tramwaju i wróciła do domu. Przywitała się niedbale z mamą, która myła naczynia i wbiegła po ciasnych miękkich schodach do swojego pokoju, nawet nie zdejmując nowych, jednak obłoconych czarnych conversów (trampki, firmy converse). Rzuciła się na łóżko i leżała parę minut w bezruchu uśmiechając się jedynie przez zamknięte oczy.
Do pokoju, nie pukając z wielkim rozmachem weszła Mery, w nowej rudej fryzurze. Mina Mirandy była wręcz komiczna. Otwarte szeroko oczy i usta, są trochę zabawne.
-"Patrzysz na to?"- Mery złapała w garść swoje włosy - "Patrz lepiej na to"- pokazała swój kolczyk w nosie.
-"Mama Cię zabije! Zdejmij to"- krzyknęła przerażona Miranda.
-"Zabije? Przecież tu stoje..."- krzyknęła wychodząc obojętnie z pokoju i trzaskając drzwiami. Po kilku sekundach słychać było głośną muzykę w pokoju Mery.
-"Zadzwonić? Nie... To nie dziewczyna robi pierwszy krok. Ale on nie ma mojego telefonu..."- Mówiła sama do siebie Miranda
autor- miśka
Ten rozdział był śmieszny
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi się podobało słowo z miękkimi schodami xD
Też mnie interesowała ta komiczna mina. Zaciekawiła mnie, bo bardzo się zastanawiam jak ona dokładniej wygląda
Twój rozdział był bardzo ciekawy!
Kuba
dzięki za komentarz, skoro jest komentarz to już dziś wieczorem drugi rozdział. zapraszam!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam z zniecierpliwieniem na kolejny!