Miranda zawsze siedzi z Russelem w ostatniej ławce, żeby mogli pisać do siebie liściki. A raczej żeby kiedyś mogli... Miranda oficjalnie nie zerwała z chłopakiem, lecz nie zamieniła z nim słowa już przez miesiąc. Dzisiaj Russel siedział sam w ostatniej ławce, więc Camilie usiadła z nim.
-"Psssst, Russel"- szepnęła. Trwała właśnie 15 minuta pierwszej lekcji- biologia. Profesor Knithline tłumaczył właśnie jakieś stadia roślinne przy jakimś plakacie.
-"Napisz na kartce, nie chce kolejnej pały, muszę zdać!"- Russel wykorzystał moment, gdy nie patrzył profesor.
Camilie wyciągnęła kartkę A4 białą z teczki z dalmatyńczykiem, oderwała kawałek w rogu i zaczęła pisać:
"Ja wiem. Wiem, że ostatnio nie układa Ci się z Mirandą,
ale ja poprostu chciałam, żebyś wiedział. I to nie jest tak, że chciałam
wykorzystać sytuację, kiedy jest jak jest. Rozumiesz?"
Russel, bez chwili zastanowienia, od razu po przeczytaniu napisał swój wielki, długi jak referat wywód:
"no czaje, spoko, ale kocham Mirande sory"
Camilie nie popatrzyła się nawet kątem oka na Russela do końca wszystkich dzisiejszych lekcji. Po szkole, kiedy Russel wsiadł do swojego starego, czerwonego jeepa, zobaczył, że Camilie siedzi sama czekając na szkolny, żółty autobus.
-"Podwieźć Cię mała?"- zapytał.
-" Jestem od Ciebie starsza dwa miesiące mały"- Odpowiedziała ironicznie -"Nie nie podwieźć mnie"
-"No wsiadaj, pogadamy"- tymi słowami przekonał dziewczynę. No prawie:
-"O czym? Zrozumiałam, masz mnie gdzieś"
-"Nie zupełnie. Czemu nie możesz być jak zawsze wcześniej moją sąsiadką, przyjaciółką?"
-"A ty teraz możesz?"
-"No pewnie"- ruszył drogą koło lasku, skręcił w lewo i prosto, aż po lewej stronie pojawił się park. Na przeciw niego stały ich domki.
Wieczorem Camilie czekała na Russela w oknie. Trzymała w ręku kartkę, na której napisała markerem "kocham Cię". Jednak, gdy go zobaczyła, on pomachał jej i usiadł do laptopa nawet na nią nie patrząc.